środa, 4 lipca 2012

Filmowo

Dziś postanowiłam wrzucić trochę filmików. Co prawda nie mają szczególnie porywającej fabuły, ale być może Wam się spodobają. :)

Kot i jego ciekawski nos witają Was na blogu po dłuższej przerwie!

 

Jak Wasze zwierzaki zniosły ostatnie burze? Nasz kot całkiem nieźle, choć na początku trochę szalał (inna sprawa, że zawsze szaleje w nocy, więc może nie miało to żadnego związku z pogodą ;)). 
Nie wyglądał jednak na wystraszonego - przez dłuższy czas spał na parapecie, tuż przy otwartym balkonie, szumiących drzewach i trzaskających błyskawicach.

 
Po jakimś czasie donośnym miaukiem obwieścił nam, że już wstał...


...i postanowił wykorzystać uroki burzy na swój sposób - zlizując krople deszczu z moskitiery. :)


(ten filmik nie wiedzieć czemu nie chce się wstawić, także podaję linka: http://www.youtube.com/watch?v=GmgHGVRp8t0 )

A teraz kilka niepowiązanych ze sobą kocich "przygód":

1. Wizyta u weterynarza. Kot był bardzo grzeczny i umilał sobie (i nam) czas, udając peryskop.



2. Kolejna kąpiel, z tego samego powodu co ostatnio.

 

3. Kota znów odwiedził pies. Gdy już poszedł [pies], zostało po nim duże posłanie. Pamiętacie, że próbowaliśmy przekonać Dushana do jego legowiska? Nie udało nam się. Za to stare psie łóżko, jak widać, spisuje się doskonale - mimo że jest brudne, śmierdzące i podarte (a może właśnie dlatego?).



4. Przyczajony tygrys, ukryty Dushan.


5.  Chillout'owy Dushan.


6. Nasza szafa to najwyraźniej świetny plac zabaw. Każdorazowo przed zamknięciem drzwiczek (choćbyśmy otworzyli je tylko na chwilę) musimy najpierw wyciągnąć z niej kota...



I na do widzenia - kot-przytulanka.


P.S. Głupio mi, że większość zdjęć i filmików z dzisiejszej notki jest tak kiepskiej jakości (niestety - robione komórką, bo akurat nie było aparatu pod ręką/bateria się rozładowała itp.) - w związku z tym postanowiłam wrzucić choć jedno przyzwoite zdjęcie. Zrobiliśmy je drugiego dnia pobytu Dushana w naszym domu, kiedy zasnął z wystawionym językiem :)


Kot pozdrawia!

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Kot-malarz

Zapomniałam wspomnieć jeszcze o jednym: w Dushanie obudziła się artystyczna dusza! Włożył dziś ogon do jogurtu, po czym zamaszystym ruchem namalował nim [bardzo] abstrakcyjny obraz na stole.

Kot ma nosa do przypraw

Ponieważ przywiozłam dziś mnóstwo gratów z mojego poprzedniego mieszkania, nasz salon jest całkowicie zawalony torebkami, torbami i walizami, co oczywiście daje Dushanowi niewiarygodne pole do popisu jeśli chodzi o rozrabianie.

(Bo Dushan, jak pewnie każdy kot, wielbi torby - o czym chyba już pisałam.)


Na szczęście nie szaleje aż tak bardzo jak byśmy się tego spodziewali, choć nie oszczędził nam swojej standardowej nocnej głupawki.

Wśród ww. gratów znajdowały się także rzeczy kulinarne, w tym duża ilość przypraw. Kiedy przekładałam je do pudełka, Dushan przyglądał im się z wielkim zaciekawieniem. Postanowiłam więc podsuwać mu je do wąchania. Spodobało mu się to tak bardzo, że przez dobre 10 minut siedział na krześle i obwąchiwał po kolei wszystkie przyprawy, jakie miałam w domu (20-30 rodzajów).
Najbardziej podobały mu się przyprawy do mięs oraz ziołowe.



...za to po gałce muszkatołowej i cynamonie otrzepał się z obrzydzeniem. ;)


Dziś i wczoraj wyjątkowo długo był sam (wczoraj prawie dobę). Bardzo się stęsknił, przywitał nas w drzwiach miauczeniem i długo się do nas łasił. Jest kotkiem, który zdecydowanie potrzebuje dużo przytulania.



Zresztą kolana są tak wygodne, że leżąc na nich można się nawet myć... ;)



Za 4 dni skończy 7 miesięcy. Mordka mu poważnieje, a przynajmniej tak nam się wydaje. Choć czasem sprawia problemy, z każdym dniem coraz bardziej cieszymy się, że go mamy!


P.S. Za każdym razem, gdy ktoś mówi, że Dushan jest rudy, na świecie płacze panda. :( Aby rozwiać wątpliwości: Duszek ma kolor es 22, czyli "kremowy srebrzysty klasycznie pręgowany". Oznaczenia kolorów rudych zaczynają się od "d". Na niektórych zdjęciach, zwłaszcza robionych przy słabym oświetleniu, można mieć wrażenie rudości, ale już na tych lepiej oświetlonych widać jak na dłoni, że jest ciemno-jasnym blondynem. ;)

środa, 20 czerwca 2012

Koci piesek

Ten kot ma wyjątkowo dużo psich cech, co sprawia, że zdecydowanie jest kotem stworzonym dla mnie.

1. Towarzyszy mi przy wszystkim co robię, musi być zawsze blisko mnie.
2. Jest żarłoczny. :)
3. Nie drapie mnie ani nie gryzie, chyba że akurat ma na to wyraźne przyzwolenie w czasie zabawy. ;)
4. Gdy wróciłam dziś do domu, obudził się i PRZYBIEGŁ z drugiego końca pokoju, aby się ze mną przywitać.
5. Wita się z wszystkimi gośćmi, którzy do nas przychodzą i dokładnie ich obwąchuje (zwłaszcza listonoszy/kurierów ;)).
6. Wyraźnie potrzebuje do szczęścia naszego towarzystwa i bliskości.

(7. Próbuje odkręcać butelki, zupełnie jak mój pies. ;))


Zdecydowanie pora na większy koci domek.


Okno należy przytrzymywać łapkami, aby przypadkiem nie wyleciało z zawiasów i nie przygniotło śpiącego kotka.


Na szczęście potem można je (łapki) rozluźnić.


Dziś w pokoju pojawił się dywan. Na początku stał zwinięty w rulon (spodnią, chropowatą powierzchnią na zewnątrz), więc kot był przekonany, że dostał ogrooomny drapak (i nie omieszkał z niego skorzystać).
I choć w tej kwestii musieliśmy go rozczarować, to na szczęście zrekompensowała mu to wysoka kudłatość dywanu po jego rozłożeniu.


 Przypomina Wam to coś? :)


Duszek towarzyszył mi dzisiaj przy rozwieszaniu prania. Potem gdzieś sobie powędrował. Ja natomiast zorientowałam się, że zostawiłam w pokoju miskę, w której przenosiłam rzeczy do prania. Poszłam po nią, a tam...


(jak się zapewne domyślacie, ostatecznie poradziłam sobie bez miski... ;)).

Podsumowując dzisiejszy zestaw zdjęć...
"Każde miejsce do spania jest dobre, poza własnym posłaniem. Każde." - Dushan


sobota, 16 czerwca 2012

czwartek, 14 czerwca 2012

Internet: nigdy nie wiesz, kto jest po drugiej stronie...

...i może się okazać, że buty na Allegro sprzedał Ci kot.


Jak przyzwyczaić kota do nowego posłania? My spróbowaliśmy podstępem.
Duszek upodobał sobie do spania - oprócz półek i komody - torbę na laptopa (uwielbia też leżeć np. na plecaku). Włożyliśmy więc torbę do posłania i liczymy na to, że przyzwyczai się do spania w tym miejscu (a wtedy zabierzemy torbę i zostawimy samo posłanie). Na razie działa :)


Torby oczywiście rewelacyjnie nadają się nie tylko jako miejsce do spania, ale przede wszystkim jako obiekt do gryzienia, drapania i chowania się.




 A kiedy już źli właściciele zabiorą kotkowi zabawkę, zawsze można się przerzucić na ich ręce. :3


Kot uwielbia obserwować wszystko z góry. Stąd jego zamiłowanie do naszych najwyższych półek, a także do bacznego przyglądania się przez okno osiedlowemu życiu.
Wygląda wtedy na bardzo zadowolonego - zdarza mu się nawet "zimny łokieć". ;)


Koci domek przy drapaku już teraz wydaje się trochę mały, a Duszek ma dopiero 6,5 miesiąca. Już rozglądamy się za dwumetrową kocią fortecą (która na szczęście w internecie jest 4-5 razy tańsza niż w stacjonarnych sklepach zoologicznych) - jeśli tylko znajdzie się na nią miejsce w domu, kota czeka dużo zabawy. Co tu ukrywać - nas też. ;)


Pani weterynarz pogratulowała nam dzisiaj "nowego dziecka w rodzinie". Rzeczywiście, coś w tym jest. Wspólna opieka nad małym stworzeniem, sprzątanie kupek, budzenie się w środku nocy przez miauczenie, usuwanie z domu wszystkich niebezpiecznych przedmiotów, strach przed tym, że coś zrobimy nie tak, (nie)udolne próby wychowywania kota i jego testowanie naszej cierpliwości przez ciągłe rozrabianie, w pewnym sensie przypomina rodzicielstwo w wersji super-light. :)

Pozdrawiamy!

sobota, 9 czerwca 2012

Pierwsze dni z kotem

Duszek jest u nas już tydzień - choć wydawałoby się, że znacznie dłużej. On przyzwyczaił się do nas, a my do niego. Stał się znacznie mniej nieśmiały, co ma swoje plusy i minusy - z jednej strony często nam towarzyszy, łasi się i przytula, z drugiej strony zaczął rozrabiać. ;) Nie możemy go oduczyć gryzienia kabla od zasilacza do laptopa, choć powoli robimy postępy - za każdym razem, kiedy kot gryzie kabel (i nie przestaje po głośnym "nie" i odsunięciu go - "pierwsze ostrzeżenie" ;)), wylatuje z naszego pokoju na jakiś czas (tj. grzecznie wystawiamy go za drzwi ;)). Chyba zaczyna rozumieć, że to mu się po prostu nie opłaca.
Duszek największą ochotę na rozrabianie ma w środku nocy. Dostaje wtedy mini-ADHD; hasa po meblach, atakuje kable, goni pluszową mysz i sporadycznie poluje na moją stopę. Ponieważ właśnie trwa sesja i każda minuta snu jest na wagę złota, w połowie tygodnia miałam mały kryzys i nie dość, że ogarnęło mnie przerażenie na myśl o podjętej przez nas decyzji (tj. wzięciu kota),  to stresowałam się powrotem do domu (byłam w innym mieście) i powtórką nocnej walki z rozbrykanym kotem. Na szczęście moje samopoczucie dość szybko wróciło do normy, a i kot trochę się uspokoił. Tak się chyba układa krzywa nastroju po każdej ważnej decyzji czy zmianie w życiu (ślub, dziecko, przeprowadzka, nowy zwierzak) - najpierw wielka euforia i wszystko jest idealnie, potem kryzys i wszystko jest okropnie, w końcu stabilizacja. Oczywiście im większa waga tejże decyzji/zmiany, tym dłużej trwa każda z faz. W moim przypadku chyba już weszłam w fazę stabilizacji. :)
Poza tymi małymi "trudnymi zachowaniami" - które są zresztą usprawiedliwione u półrocznego, ciekawskiego maleństwa - kotek jest niesamowicie kochany. Towarzyszy nam przez większość dnia. Bardzo dużo gada, we wszelkich możliwych tonacjach. Chętnie odpowiada na pytania. Na przykład:

1. Ja jestem w przedpokoju, mój narzeczony w kuchni, kot w salonie (o czym jeszcze nie wiedziałam). Zaglądam do kuchni i pytam narzeczonego:
- Gdzie jest kot?
Na co z salonu rozlega się głośne:
- Miaaau!

2. Dushan zjadł duże piórko, które wygrzebał z poduszki. Zaniepokojona, pytam go retorycznie:
- No i co, smakowało, głupku?
- Miaaau!

Jest niezwykle cierpliwy - można mu spokojnie obejrzeć zęby, poduszki łapek, czy nawet zupełnie bez nerwów i pośpiechu usunąć nitkę, która zaczepiła się o pazur. Gdy odwiedzili nas moi rodzice, bez problemu dawał się głaskać, przytulać i brać na ręce.
Okazało się też, że zyskaliśmy rewelacyjny budzik - kot codziennie ok. 9:00-9:30 zaczyna po nas chodzić i miauczeć. Ponieważ jednak nie jest to zbyt wczesna pora, miauczenie Duszka jest słodkie i nienachalne, a ponadto przytula się do nas i dotyka mokrym noskiem do twarzy, wstajemy z łóżka z uśmiechem.

Oczywiście wcisnął się już we wszystkie kąty mieszkania. Nawet te, w które ciężko się wcisnąć.



 Jest coraz większy, a zostało mu jeszcze przynajmniej pół roku dorastania. Ciekawe, ile będzie ważył? Na dzień dzisiejszy: 4,2 kg.


Na poniższym zdjęciu Dushan - prawie przez sen - mocno zaciska swoją łapkę na moim palcu. Jak niemowlak.


Kot ma jak na razie dwie ulubione "miejscówki" do spania (i niestety żadna z nich nie jest pięknym posłaniem, które kupiłam mu za resztkę pieniędzy, jaka mi została pod koniec maja - omija je szerokim łukiem :<) - komodę w salonie i najwyższą półkę w sypialni. 




Dushanka spotkały w tym tygodniu dwie dość stresujące przygody.

Po pierwsze, został... wykąpany! Dla nas było to chyba nie mniejszym szokiem niż dla niego, ponieważ absolutnie nie mieliśmy tego w planach. Przyczyny kąpieli nie chcę opisywać ze szczegółami na blogu, gdyż jest dość nieapetyczna (powiem tylko, że owa przyczyna pojawiła się tuż po jego wyjściu z kuwety), jednak uwierzcie mi na słowo - kąpiel była absolutnie nieunikniona.
Biedak płakał wniebogłosy i oczywiście strasznie się wyrywał, jednak jakoś przetrwał. Co więcej:
1) w ogóle nas nie podrapał ani nie pogryzł
2) wrócił do psychicznej równowagi właściwie już przy wycieraniu ręcznikiem
3) nie obraził się na nas ;)

Po drugie... po raz pierwszy w życiu zobaczył psa.
Jeszcze zanim wzięliśmy Dushana, zastanawialiśmy się jak przyzwyczaić kota do dorosłego psa (i vice versa). Mój pies mieszka obecnie z moimi rodzicami. Zamierzamy zostawiać kota pod ich opieką, gdy będziemy gdzieś wyjeżdżać. Rodzice natomiast w analogicznej sytuacji będą nam zostawiać psa. Zwierzaki muszą się polubić lub przynajmniej zaakceptować, nie ma wyjścia.
Ich pierwsze spotkanie przebiegło niestety dość burzliwie.
Na początku pies traktował kota jak powietrze (był bardziej zainteresowany zawartością swojej miski ;)), kot natomiast przyglądał mu się z ogromnym zaciekawieniem z bezpiecznej odległości. Gdy już wreszcie oba zwierzaki zwróciły na siebie uwagę i pies ruszył w stronę kota (na smyczy, na wszelki wypadek), Dushan zjeżył się i zaczął prychać (pierwszy raz widzieliśmy go wkurzonego), na co Baster go obszczekał i próbował pogonić. 
Dushan schował się za kanapą, co jakiś czas ostrożnie zza niej wyglądając i łypiąc na kudłatego intruza.
Gdy już obaj panowie trochę ochłonęli, wzięłam Dushana na kolana. Baster znów zaczął go całkowicie ignorować. Zawołałam go do siebie, spróbowałam skierować jego uwagę na kota (każde jego nieagresywne zachowanie względem kota nagradzaliśmy ciasteczkiem).
W końcu udało się! Podszedł do Dushana, zbliżył do niego nos i powąchał. Był tak zaintrygowany, że próbował wskoczyć mi przednimi łapami na kolana, aby zobaczyć kota z bliska. Obawiałam się jednak aż tak bliskiego kontaktu, więc trochę go przyhamowałam. Oczywiście dostał ciacho. :) Dushan już nie prychał.
Mimo wszystko wygląda na to, że jeszcze długa droga przed nami. Nie sądzę też, żebyśmy kiedykolwiek zostawili tych dwóch dżentelmenów samych ze sobą.

 

Mamy nadzieję, że kolejny tydzień będzie mniej stresujący. :)